Pułkownik Sopel – PROLOG

Sąsiedzi nie znali prawdziwej profesji pułkownika. Podejrzewali, że jest muzykiem, z racji, że często widywali go z różnymi futerałami. Sopel nie wyprowadzał ich z tego błędu, po pierwsze dlatego, że w dzisiejszych czasach bezpieczniej jest uchodzić za muzyka, a po drugie, jak sam powtarzał „Nie będzie rzucał pereł między wieprze” i objaśniał cywilowi tajników swojego zawodu. Zresztą, pułkownik był przecież wirtuozem – wirtuozem strzału, a „utwory” które najczęściej wykonywał, o ile w ogóle można to tak określić, należały do gatunku muzyki funeralnej. Pewną konsternację wywołała u niego jednak niedawna prośba sąsiadów z pierwszej klatki, którzy poprosili go o zagranie na trąbce podczas pogrzebu ich kolegi, a której ku ich rozżaleniu, niestety musiał odmówić, tłumacząc się obecnością w tym czasie na próbie orkiestry filharmonii krakowskiej.

Dla Sopela ignorancja polskiego społeczeństwa była nie do zniesienia. Niemniej, z czystej ciekawości postanowił przy najbliższej okazji sprawdzić w internecie, czy na prawdę tak ciężko odróżnić futerał samopowtarzalnego karabinu wyborowego SWDS od futerału saksofonu tenorowego.

– W końcu czasy się zmieniają i coraz więcej technologii wojskowych znajduje zastosowanie w codziennym życiu – pomyślał.

Sopel spojrzał na zegarek. Dochodziła dwunasta, czyli czas, kiedy obiekt „137” powinien kończyć już swój spacer i zająć tradycyjne miejsce na gałęzi rozłożystego dębu szypułkowego, rosnącego bezpośrednio przy parkingu na ulicy Goldhammera, a z której to gałęzi, nazwanej roboczo przez Sopela jako L-5, obiekt „137” od kilku miesięcy, cytując samego pułkownika: „bezczelnie srał na jego samochód”.

Dla „137” zajęcie miejsca na jakiejkolwiek gałęzi nie stanowiło najmniejszego problemu, z racji, że należał on do gatunku columba livia forma urbana, czyli gołębia miejskiego, kosmopolitycznej formy gołębia skalnego.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Powieść, Teksty. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Pułkownik Sopel – PROLOG

  1. maugolek pisze:

    Brukselskie pochodzenie robota, a wlasciwie domniemanie, ze to Ruscy nie dziwia mnie w ogole, szczegolnie w swietle ostatnich doniesien wywiadu belgijskiego: http://euobserver.com/secret-ue/117553
    maugolek
    PS. to jest piekne:
    „Te trzy proste słowa były dla Sopela bardziej napełnione znaczeniem niż „Finnegan’s Wake” Joyce’a. „Trudna sytuacja” to nie tylko określenie, ale to także dżungla zaduszona napalmem, płonące chaty, 1000 Volt podłączane do ciała, skolopendry łażące po sparaliżowanych rękach, czy wreszcie smak skóry żołnierskiego paska w wywarze z szarańczy.”

Dodaj komentarz