Pułkownik Sopel – PROLOG

To miało już znamiona złośliwej prowokacji. Poczuł, jak wewnątrz przeskakuje mu jakby jakaś zapadka. Znał to uczucie. Lubił je nawet. Na tyle, na ile profesjonalista może i powinien sobie pozwolić oczywiście. To małe „klik” oznaczało jedno: precyzyjną bezwzględność w ruchach i działaniu. Sięgnął do szuflady. Jeszcze zanim wyjął, już zdążył przeładować. To była jego pamiątka. Na specjalne okazje. „Smith and Wesson” kaliber 44. Prezent od amerykańskiej pani porucznik, z którą kiedyś połączyły go bliskie więzy w czasie jednego ze szkoleń NATO. Tak, magnum to był odpowiedni poczęstunek dla „137”. Teraz był dobry moment. Wiatr ucichł i obiekt nieruchomo siedział na gałęzi. Ramię pułkownika uniosło się i zatrzymało absolutnie nieruchomo.

Wiedział, że ogłuszający huk nie zdziwi sąsiadów. Będą myśleli, że znowu słucha swojej ulubionej muzyki – hardcore military techno. Nacisnął na spust. Pełna koncentracja sprawiła, że widział wszystko jak w zwolnionym tempie. Kula trafiła „137” prosto w niewielki korpus. Obiekt dosłownie rozpadł się na kawałki. Główka wraz szyją poszybowały w bok, a obydwie łapki poleciały w inne strony, kreśląc w powietrzu krzywe hiperboliczne. Masa piór i wnętrzności „137” spadła pod drzewo.

„Dokładnie tak jak z zamachem stanu”, pomyślał pułkownik. „Na początek trochę syfu, a potem już ład i porządek”. I jak drapieżna sowa wypluwa resztki zjedzonego gryzonia, tak po akcji pułkownika zostały tylko niewielkie fragmenty wroga.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Powieść, Teksty. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Pułkownik Sopel – PROLOG

  1. maugolek pisze:

    Brukselskie pochodzenie robota, a wlasciwie domniemanie, ze to Ruscy nie dziwia mnie w ogole, szczegolnie w swietle ostatnich doniesien wywiadu belgijskiego: http://euobserver.com/secret-ue/117553
    maugolek
    PS. to jest piekne:
    „Te trzy proste słowa były dla Sopela bardziej napełnione znaczeniem niż „Finnegan’s Wake” Joyce’a. „Trudna sytuacja” to nie tylko określenie, ale to także dżungla zaduszona napalmem, płonące chaty, 1000 Volt podłączane do ciała, skolopendry łażące po sparaliżowanych rękach, czy wreszcie smak skóry żołnierskiego paska w wywarze z szarańczy.”

Dodaj komentarz